Polska szkoła od lat boryka się z wieloma problemami. Niedofinansowanie, niskie wynagrodzenia, braki kadrowe, przeładowana podstawa programowa, a ostatnio konieczność zdalnego nauczania w czasie pandemii wpływają negatywnie na szkolnictwo. Mimo to minister Czarnek, zamiast próbować rozwiązać te problemy, usilnie stara się podporządkować oświatę partii rządzącej, narzucić treści, które są przekazywane młodzieży i wartości, które są wpajane. Jednocześnie chce odciąć uczniów od wiedzy, którą sam uważa za niewłaściwą i niezgodną z nauczaniem Kościoła. Pierwsza próba upartyjnienia szkoły, którą minister Czarnek podjął na początku 2022 roku, została udaremniona przez prezydenta Andrzeja Dudę, a jego ustawa zawetowana. Kolejną próbę, tym razem rękoma posłów PiS, Przemysław Czarnek podjął z początkiem roku szkolnego, kiedy klub parlamentarny PiS złożył rzekomo poselski projekt ustawy. I tylko przypadkiem jest on niemal identyczny z pierwszym Lex Czarnek.
"Kilka dni temu większość sejmowa przegłosowała ten haniebny projekt Lex Czarnek 2.0. Lex Czarnek 2.0 dlatego, że to nie jest projekt ustawy przygotowany przez parlamentarzystów PiS, tylko to jest projekt, który jest przygotowany przez ministra Czarnka w ministerstwie edukacji i dany do podpisu posłom PiS, którzy tak naprawdę, jak dzieci we mgle, podpisują wszystko, co im się podłoży, bo przecież widmo wyborów i miejsc na listach wyborczych jest ważniejsze niż cokolwiek innego" - zauważył poseł Tomasz Trela.
Projekt złożony przez parlamentarzystów PiS jest identyczny, jak ustawa, którą prezydent Andrzej Duda zawetował w marcu. Wówczas głowa państwa tłumaczyła, że ustawa została zawetowana z powodu niewłaściwego wzmocnienia roli kuratorów względem rodziców. Obecna ustawa zakłada dokładnie to samo, a różnica jest taka, że projekt został złożony nie przez ministerstwo edukacji, a parlamentarzystów PiS, dzięki czemu nie wymaga konsultacji społecznych. Ten aspekt podkreślał również łódzki parlamentarzysta Lewicy. Zwracał uwagę, że po przyjęciu tej ustawy kuratorzy wskazywanie przez ministra edukacji będą jednoosobowo decydować o tym, jakim organizacjom wolno będzie wejść do szkoły, żeby przeprowadzić zajęcia pozalekcyjne i jaką wiedzę można będzie przekazywać młodzieży.
"Minister edukacji wpadł na taki genialny pomysł, że każdy, kto będzie realizował jakąś inną wizję szkoły, niż on sobie uwidział, będą dostawali w łeb od kuratorów oświaty, bo przecież należy sobie powiedzieć bardzo wyraźnie, że szkoła z Łodzi, która chce zrobić lekcje, na przykład o konstytucji, zaprosi wybitnych ekspertów z zakresu konstytucji, społeczność szkolna wyrazi zgodę, dyrekcja wyrazi zgodę, nauczyciele wyrażą zgodę, rodzice wyrażą zgodę, a przyjdzie kurator oświaty i powie «nie, nie wyrażam zgody» i wtedy takich zajęć w szkole nie można przeprowadzić" - dodał parlamentarzysta.
Polityk oświadczył, że Lewica sprzeciwia się takiemu podejściu do edukacji i podobnie, jak w przypadku poprzedniej ustawy ministra Czarnka, jeszcze w trakcie procesu legislacyjnego ugrupowanie zwraca się do prezydenta Dudy ze stanowczym apelem o zawetowanie tych przepisów. Zdaniem posła Treli, jeśli prezydent Andrzej Duda podpisze tę ustawę, to tak, jakby ją podpisał już w marcu, a jego weto z początku roku będzie bez znaczenia i wartości. Lewica i inne siły opozycyjne opowiadają się za szkołą wolną, otwartą, równą i tolerancyjną, która jest z daleka od polityki i religii, a zajmuje się kształceniem młodzieży i przekazywaniem rzetelnej naukowej wiedzy, czego chcą także sami uczniowie, protestujący przeciwko przyjęciu przepisów stworzonych przez ministra Czarka.
"Jestem uczniem jednego z łódzkich liceów. My licealiści mamy własne poglądy, chcemy na ich temat rozmawiać i dyskutować w szkole. Przez to będziemy rozszerzać nasze kompetencje miękkie oraz kompetentność prowadzenia dyskusji, która będzie niezbędna w życiu dorosłym, życiu zawodowym. Natomiast ministerstwo, przez takie ustawy jak ta, chce nam narzucić to, jak mamy myśleć, chce nam założyć klapki na oczach i zabić niezależność szkół, wprowadzając takie właśnie projekty, wzmacniające władzę kuratorów nad szkołami" - mówił Kacper Łata, łódzki licealista
Lex Czarnek i kurator Barbara Nowak, jedna z ludzi wskazanych przez ministra Czarnka do nadzorowania edukacji, to dla młodzieży przykłady pogardy do uczniów ze strony osób odpowiedzialnych za edukację. Młodzi ludzie nie chcą ciągłego szczucia, poniżania i wpajania uprzedzeń.
"My chcemy kształcić się w szkole bezpiecznej, w której możemy się czuć sobą, w której możemy się rozwijać. To my sami chcemy decydować o tym, na jakie zajęcia dodatkowe będziemy uczęszczać, a na jakie nie. I nikt z ministerstwa, żadni fundamentaliści, nie mają prawa za nas o tym decydować" - dodał Kacper Łata.
Uczeń z Łodzi spodziewa się, że przyjęty przez PiS projekt ustawy ministra Czarnka wprowadzi w szkole atmosferę rodem z PRL-u, kiedy ściany miały uszy. Obawia się, że jeśli uczniowie nie będą postępować zgodnie z linią narzuconą przez PiS, będą pociąganie do odpowiedzialności.
"Z punktu widzenia samorządu, jeżeli mielibyśmy na to spojrzeć, to ministerstwo edukacji robi ten projekt pod hasłem «rodzice decydują». Tak, rodzice decydują, ale finalnie problem rozwiązuje kurator oświaty, bo to nawet jak rodzice się zgodzą, aby ta dana organizacja pozarządowa weszła do szkoły, to i tak kurator oświaty może z rodzicami się nie zgodzić. To on podejmuje jednoosobowo decyzje, to jest taka sztuczna demokracja pokazująca, że niby możemy o czymś zadecydować, ale i tak finalnie podejmie decyzję minister Czarnek, bądź jego polityczny przedstawiciel na terenie danego województwa" - zwrócił uwagę radny Krzysztof Makowski, przewodniczący Komisji Edukacji w Radzie Miejskiej w Łodzi.
Samorządowiec zauważył też, że mimo iż proces legislacyjny wciąż trwa, a ustawa trafiła teraz do Senatu, który będzie nad nią pracował, to ministerstwo edukacji na swoich stronach internetowych przekonuje, że jest to już obowiązujące prawo, nie czekając na podpis prezydenta.
"My jako samorząd będziemy wspierali wszystkich tych posłów, tak jak pan poseł Tomasz Trela, którzy występują do prezydenta. Też będziemy zwracali się do prezydenta, aby miał na uwadze przede wszystkim dobro samorządu i pamiętał o tym, że to samorząd przekazuje własne środki dla organizacji pozarządowych, aby uzupełniać ten proces edukacji, gdzie ta edukacja jest niedoskonała w naszym kraju i chcemy w ten sposób właśnie wesprzeć młodzież, aby miała dodatkowe zajęcia, na które może uczęszczać i poznawać te zakresy życia codziennego, o których zapomniano w podstawie programowej" - dodał samorządowiec.
Zajęcia pozalekcyjne to same korzyści dla młodzieży, która dzięki nim pozyskuje dodatkową wiedzę, często niedostępną w szkole podczas zajęć. Pozwalają one młodzieży rozwijać się jeszcze lepiej, czego nie zapewni im ani HiT, ani tym bardziej słynny podręcznik Roszkowskiego. Sytuacja z Lex Czarnek 2.0, który jest sforsowany mimo oporu społecznego, sprzeciwu środowisk szkolnych, uczniów, nauczycieli, rodziców, organizacji pozarządowych i samorządowców, pokazuje podejście PiS do obywateli. Mimo to radny Lewicy wciąż ma nadzieję, że dla prezydenta dobro uczniów i polskiej edukacji okaże się ważniejsze, niż pomysły kolegów partyjnych.